niedziela, 26 sierpnia 2012

Heej

Zapraszam na mojego nowego bloga!
Blog bezie o recenzjach książek,
poradach,
recenzji różnych kosmetyków
i dużo dużo innych ciekawych rzeczy

Jak spodoba ci sie pierwsza notka to prosze dodaj komentarz i obserwuj. Z gory dzięki
http://perfectstylee.blogspot.co.uk/

środa, 30 maja 2012

Przepraszam!

Wiem, pewnie spodziewaliście się nowego rozdziału. No, ale rozdziału nie będzie i szczerze mówiąc nie wiem kiedy się pojawi. Miałam tyle pomysłów co do tego bloga, seryjnie! myślałam, że te opowiadanie napisze do końca. A nie tak jak kiedyś zakładałam tyle dużo blogów i po 3 albo tam 5 rozdziałach je usuwałam.

 Nie wiem czy dokończę te opowiadanie nie wiem czy jeszcze wgl będę je pisała!
Mam tyle problemów, że ja już tego wszystkiego nie ogarniam.
Moje kontakty z matką się pogorszyły, o szkole to już nie wspomnę. Nawet musiałam gadać z szkolnym psychologiem!
+ Planuję przeprowadzkę, ale to dopiero w wakacje. Bo wiecie chcę zamieszkać z ojcem, który aktualnie mieszka w Polsce ( gdyby ktoś nie widział to mieszkam w UK :) )
No i właśnie muszę się zastanowić czy chcę wracać do Polski i wgl.
+ Nie mam weny! znaczy mam wene na nowe opowiadanie, ale niestety nie na te xD
Zastanawiałam się czy może moge zacząć pisać książkę, tak wiecie na razie w jakimś zeszycie i wgl..
Jak myślicie nadaje się? wgl co sądzicie o moim piśmie? bo ja już zaczynam myśleć, że wszystko co piszę jest do dupy ;/

Więc tak! niestety ale zawieszam bloga..
Nie wiem na ile.
Może na miesiąc, może na dwa a może nawet na więcej..
Nie mam pojęcie, przepraszam ;(
Ahh nie chcę sie z wami żegnać, bo tak kocham wasze komentarze i wgl was kocham wiecie o tym?
Komentujcie i napiszcie mi czy mogłabym zacząć pisać książkę i czy wgl nadaje się i co myślicie o moim piśmie, ale tak szczerze.

P.S. Do zobaczenia wkrótce, będę tęsknić za wami! szczególnie za komentarzami Anggie ( haha )
Nie wiem czy do wakacji czy tam w wakacie powrócę i coś napisze, więc teraz wam to powiem
" ŻYCZĘ WAM MIŁYCH I SZALONYCH WAKACJI !! ) pa <3 kocham was!

                                                                          Bye <3




Do zobaczenia! 




poniedziałek, 7 maja 2012

Rozdział 3

  3.) We live, as we dream - alone.


Louisa obudziły czyjeś krzyki dochodzące z dołu. Z grymasem na twarzy lekko otworzył  powieki, jednym okiem zerkając na swój budzik. Była dopiero ósma rano. 
Brunet rękoma przetarł swoje zaspane paczadełka, podnosząc się do pozycji siedzącej.  Zlustrował swój pokój, który był w odcieniach brązu. Wszystkie rzeczy, które znajdowały się w pomieszczeniu były do siebie idealnie dobrane i to nie tylko kolorem. Tak, można było powiedzieć, że Louis jak na chłopaka miał świetny gust...Chłopak szybko wygramolił się spod ciężkiej kołdry i w samych bokserkach ruszył w stronę wielkiej szafy. Gdy rozsunął jej szklane drzwi od razu sięgną po swoje białe rurki, biały podkoszulek i granatową bluzę. Szybko się przebrał i podążył w stronę łazienki, którą miał w swoim pokoju. Wziął krótki orzeźwiając prysznic, po czym od razu podszedł do wielkiego lustra  i zaczął układać swoje włosy. Zajęło mu to dokładnie trzydzieści pięć minut. Tak tak, Louis zawsze musiał mieć idealnie ułożoną czuprynkę. Jednak na szczęście nie miał takiej obsesji jak Zayn.Brunet lekko uśmiechną się do swojego odbicia i odłożył grzebyk oraz żel do włosów na swoje miejsce... 
Lou schodził po schodach na dół, słysząc dosyć głośne wrzaski  Harrego.
- Danielle, mówię ci nie ruszaj tego ! - wrzasnął Harry, gdy tylko brunetka próbowała dodać do jajecznicy odrobinę soli.
- Harry, przecież to w ogóle nie ma smaku ! dodaj więcej przypraw. 
- Westchnęła, znowu sięgając po sól, jednak loczek ją wyprzedził zabierając jej ową rzecz.
- Harry... - westchnęła ponownie, zakładając jedną rękę na drugą. 
- Chcę ci tylko pomóc. - Obroniła się, przewracając oczami, loczek na te słowa lekko zmarszczył brwi.
 - Ale ja nie potrzebuję żadnej pomocy. Dan, poważnie jeśli gnie cie tak do kuchni to idź zrób kanapki. A nie czepiasz się mojej jajecznicy. - Powiedział lokaty odstawiając sól do szafki. Brunetka tylko prychnęła pod nosem, lecz nie chcąc już się kłócić z Harrym poszła zrobić te kanapki.
Danielle wyciągnęła chleb z szafki oraz masło, pomidor i ser żółty. Postawiła te wszystkie rzeczy na blat i dopiero teraz za uwarzyła, że ktoś siedzi na krześle opierając się o marmurowy blat. Dziewczyna podniosła wzrok a jej oczom ukazała się twarz Louisa. Uśmiechnęła się do niego i zaczęła kroić pomidora, który był już trochę nieświeży. Louis tylko sie zaśmiał, przypominając sobie jej sprzeczkę z Harrym.
- Z czego się śmiejesz ? - zapytała, podnosząc jedną brew do góry.
- Z  niczego... po prostu uważaj na Harrego, potrafi być bardzo agresywny gdy w grę wchodzi gotowanie. - Ostrzegł ją Lou, na co brunetka wybuchnęła cichym śmiechem.
- Słyszałem to Tomlinson ! - wrzasną Harry, odwracając się do niech przodem. Lou posłał mu tylko buziaka w powietrzu, po czym wstał i podszedł do czajnika by zaparzyć sobie kawy.
Po dziesięciu minutach Harry wreszcie skończył męczyć się z tą jajecznicą. Zwykle robił ją szybko, lecz dziś specjalnie się postarał. Jednak tylko dlatego by pokazać Danielle kto tu umie lepiej gotować.
- Śniadanie ! - krzyknął Harry, wykładając jajecznicę na sześć talerzy. Lou robił za kelnera jak to można było by powiedzieć, ponieważ zanosił wszystkim jedzenie.
 Jako pierwszy do jadalni wleciał Niall nerwowo zagrywając wargę i patrząc na jajecznicę. Blondasek szybko zasiadł do stołu i zaczął jeść, na co Harry zareagował śmiechem. Później przyszedł Liam, który usiadł koło sowiej dziewczyny i Zayn, który rozsiadł się koło Lou i Harrego. Już po chwili wszyscy spożywali śniadanie sporządzone przez Harrego i  Danielle, która robiła kanapki. Każdy zachwycał się jajecznicą Harrego, na co sam loczek dumnie wypierał pierś do przodu, posyłając Dani złośliwe spojrzenie.
- Więc... co dzisiaj robimy ? - zapytał Zayn, biorąc  do ręki kanapkę.
- Raczej nic. - Odparł Harry, który lustrował pogodę za oknem. Znowu było szaro i zimno.
- Oj no weźcie, pojedźmy gdzieś. - Zaczął marudzić pakistanczyk, na co loczek tylko przewrócił oczami.
- Zayn, zobacz jaka jest pogoda - wtrącił Niall z pełną buzią jedzenia. Tym razem to Zayn przewrócił oczami.
- No i co z tego ? na razie nie pada...
- No właśnie, na razie. - Zaśmiał się Liam patrząc na swoją dziewczynę, która w tej chwili dosypywała soli do swojej jajecznicy. Harry zauważając to pokręcił głowę z niedowierzaniem, na co Dan zaśmiała się i wytknęła mu język.
-  Pójdźmy gdzieś, no proszę, proszę, proszę... - Jęczał Zayn, lecz Harry był nie ugięty. Czarno włosy cicho westchną patrząc błagalnym wzrokiem na Louisa. Ten tylko się zaśmiał biorąc malutkiego łyczka swojej kawy.
- W sumie to... - zaczął Lou, patrząc na Zayna - możemy gdzieś się wybrać, chyba nie będziemy całego dnia marnować przed telewizorem. - Dokończył patrząc na całą resztę. 
- Louis ale.. - zaczął Harry znudzonym głosem.
- Nie ma ale, dziś jedziemy na basen i koniec kropka. - Wyszczerzył się, loczek tylko westchną za to Zayn i Niall uśmiechali się od ucha do ucha.
- My nie jedziemy. - Powiedział Liam, Danielle spojrzała na niego z zaskoczeniem.
- A to niby dlaczego ? - spytała brunetka.
- No bo jutro już wyjeżdżasz, więc ten ostatni dzień chcę spędzić z tobą sam na sam. - Danielle lekko się uśmiechnęła i dała mu soczystego buziaka w policzek. Jednak jej chłopak nadal patrzył smutnymi oczami w sówj talerz.
- Ej, no nie smuć się, przecież za cztery dni się znów zobaczymy. - Zaśmiała się i ponownie go pocałowała w polika. 
            
                                                               *****
Trzy godziny później...
Chłopcy siedzieli w samochodzie, wracając do ich domu. Byli zbyt zmęczeni, by kłócic się o to kto prowadzi, więc stanęło na Louisie. Basen ich totalnie wykończył a najbardziej to chyba Zayna. Który biedny musiał uciekać od Harolda, który ganiał go po całym basenie. Za to Lou siedział w jacuzzi relaksując się, jednak Niall co chwila mu przeszkadzał chlapiąc go wodą. Tak, to był udany dzień po mimo takiej brzydkiej pogody...
- Louis zatrzymaj się, proszę... - jęczał Niall już od jakiś pięciu minut.
- Po co ? - zapytał Lou znudzonym głosem.
- No bo tu za rogiem jest ten sklep... - zaczął na co Harry wybuchną śmiechem, blondasek tylko prychną pod nosem mówiąc dalej..
- No i w tym sklepie mają najlepsze żelki. - Dokończył, wyraźnie podkreślając słowo " żelki. "
Wiedząc, że Harry ma słabość do tych małych kolorowych misiów. Lou zerknął na Nialla, który robił maślane oczka. Brunet tylko westchnął,  zatrzymując pojazd koło niewielkiego
sklepu. Horan od razu wysiadł z samochodu i udał się w stronę sklepu.


Minęło dziesięć minut a blondyna nadal nie było...
minęło piętnaście minut... dwadzieścia...dwadzieścia pięć. Jednak go nadal nie było.
Louis zaczął się niecierpliwić, więc dla zbycia czasu zaczął palcami wystukiwać jakiś rytm o kierownicę samochodu.
-  No gdzie on jest ? - odezwał się Zayn, wzdychając ciężko.
- Pewnie uciekł.. i to z moimi żelkami ! - powiedział oburzonym głosem Harry. Lou tylko przewrócił oczami a Zayn cicho zaśmiał się pod nosem. Poczekali jeszcze sześć minut, lecz blondaska nigdzie nie było. Harry i Zayn zaczęli się trochę denerwować, więc wymownie spojrzeli na Louisa. Ten próbował zignorować ich spojrzenia, lecz czuł, że prawie przeszywali go tymi swoimi paczedałkami. Zrezygnowany westchną, mówiąc : 
- No już dobra, pójdę po niego. - Otworzył drzwi od samochodu i wysiadł. Czując jak zimne kropelki deszczu moczą jego ubranie.
Otworzył szklane drzwi od spożywczaka i udał się na poszukiwanie Nialla.
Szukał go między pułkami, lecz jak do tej pory nie znalazł go. Poszedł do stoiska z warzywami, ledwo się powstrzymując by nie zerknąć na te soczyste marchewki.
Niestety Nialla nie było... poszedł, więc jeszcze raz sprawdzić czy irlandczyk przypadkiem nie  jest koło stoiska ze słodyczami. Udał się do przedziału słodkości, wypatrując Nialla. Po chwili zobaczył jasną blond czuprynkę. Lou westchną z ulgą i podszedł do niego.
- Niall, tu jesteś wszędzie cię szuk... - zaczął Lou, lecz Niall od razu mu przerwał.
- Louis ciii... - uciszył go nadal wpatrując się w te wszystkie łakocie.
- Co ty robisz ? - zapytał podejrzliwie Louis.
- Myślę. - Odparł krótko blondasek, nie spuszczając wzroku ze swoich zdobyczy.
- Ale nad czym ? Niall chodź wracamy... -  Westchnął brunet lekko łapiąc 
 go za ramie. 
- No niee Lou daj się skupić... - Marudził Niall, Lou nie miał cholernego pojęcia o co mu chodzi i dlaczego nie spuszcza wzroku z tych żelek.
- Ale Niall co ty w ogolę robisz ? - zapytał.
- Jak to co ? - oburzył się irlandczyk. - myśl, no bo widzisz tu... - blondasek wskazał na paczkę czerwonych żelek. - a widzisz tutaj... - wskazał na paczkę niebieskich żelków. Lou tylko kiwał twierdząco głową, nadal nie mając zielonego pojęcia do czego Niall zmierza.
- No i ...- kontynuował Horan - widzisz nie wiem które wziąć, niebieskie czy czerwone. Więc Lou taj mi się skupić i zastanowić. - Dokończył, po chwili Lou wybuchną niekontrolowanym śmiechem. Jego przyjaciel tylko zmarszczył brwi patrząc się na niego.
- Niall no już większych problemów to nie można mieć ? weź te dwie paczki i spadamy. - Niall posłusznie zrobił to co kazał mu Lou udając się w stronę kasy.
                                                     
                                                        ***** 
                                                   Listen to - Lifehouse                                                        


Layla, siedząc samotnie w parku próbowała rysowac dąb stojący, nieopodal. Mimo, że starała się skupic jak najbardziej nie potrafiła, co chwila wyrywała kolejne kartki i rzucała do kosza stojącego przy ławce. Swoje roztargnienie zawdzięczała widokom kolejnych par, które przechadzały się po parku, trzymając się za ręce bądź całując. Zmarszczyła brwi i ponownie spróbowała narysować ten nieszczęsny dąb, lecz kiedy po raz kolejny jej to nie wyszło. Z hukiem zamknęła swój zeszyt i uniosła spojrzenie. Wtedy jej wzrok padł na parę staruszków siedzących na ławce, przy fontannie na przeciwko niej. Mężczyzna czule trzymał swoją żonę za dłoń, tym samym splatając ich palce, razem. Kobieta uśmiechnęła się z miłością i czule pocałowała męża w policzek. 
Layla ciężko westchnęła z trudem odrywając wzrok od zakochanej pary. Dziewczyna przekonana była, że nigdy nie spotka swojej drugiej połówki i to napełniało ją, pewnego rodzaju, smutkiem... Westchnęła ciężko, wkładając zeszyt z powrotem do swojej torby.
Przyszła tutaj tylko dlatego, że miała taką cichą nadzieje, że zapomni o swoich problemach i odpręży się. Że przyjdzie tutaj, usiądzie na ławce, naszkicuje jakiś piękny krajobraz parku i zapomni o problemach. Jednak myliła się, przyjście tutaj ją tylko bardziej zdołowało. Rysowanie nie sprawiało jej już takiej przyjemności jak kiedyś. Kiedyś kochała sztukę, kochała przychodzić do tego parku i szkicować różne rzeczy. A dziś ? nic jej nie wychodziło, miała strasznego doła i nie miała na nic ochoty. Schowała twarz w dłonie, oddychając głęboko i powoli by zaraz nie wybuchnąć płaczem. Podniosła głowę i kolejny raz przyjrzała się staruszkom. Nadal patrzyli na siebie z taką miłością i czułością... 
Layla ponownie westchnęła już nie wytrzymując.  Po prostu wybuchnęła cichym płaczem. Wiedziała, że musi być silna, twarda... szybko wytarła swoje mokre policzki, myśląc " dasz rade Layla, jesteś silna. Wszystko się ułoży."  Wzięła głęboki wdech i przyglądnęła się niebu, które było pokryte ciemnymi chmurami. Wiatr wzrastał, przy tym sprawiając, że jej długie rozpuszczone loki były w wielkim nieładzie. Chłodne powietrze przyprawiało ją o gęsią skórkę, wzdrygnęła się, szybko wstając z ławki. Przerzuciła swoją torbę przez ramie i ruszyła w stronę domu, do którego miała spory kawałek.     


Layla szła wąską uliczką. Była cała mokra co sprawiało, że jej drobne ciało całe drżało od zimna. Jej głowa była spuszczona a jej delikatne, zimne ręce schowane do kieszeni od bluzy.
Westchnęła cichutko skręcając w prawą stronę. " Jeszcze tylko dwadzieścia minut drogi... zaraz przestanie padać, zobaczysz. " - cały czas to sobie powtarzała, jakby to miało w czymś jej pomóc. Lecz nie przestawało padać a droga do jej domu jeszcze się jej dłużyła, jakby na złość.
- Ach mogłam przecież wziąć parasol.. - wymamrotała Layla wzdychając ciężko. Nie miała pojęcia dlaczego ale z  każdą minutą przyśpieszała swoje kroki, czując jak ktoś ją obserwuje. Chciała oglądnąć się za siebie, lecz nie umiała za bardzo się bała. " A co jeśli to Jeremy, co jeśli on wrócił ? " - zastanawiała się, popadając w lekką panikę. " A może to jacyś koledzy Jera ? może go szukają, albo Jer ich przysłał, po mnie ? " - zaczęła nad tym głęboko myśleć, lecz nie zatrzymywała się tylko szła jeszcze szybciej. Niby po co miałaby bać się, że to Jer ? przecież mieszka z nim, przecież sam napisał
 " że wróci . " Właśnie tego się obawiała, jego powrotu. Bała się, że on znowu wróci i że znowu będzie zmuszał ją do tych okropnych rzeczy. Kiedy napisał jej, że wyjeżdża cieszyła się i miała taką cichą nadzieje, że nie wróci. Myślała też, że po jego wyjeździe odczuje ulgę lub bezpieczeństwo, lecz tak nie było. Nie czuła się bezpiecznie, czuła się bezradnie...
Liczyła na to, że Jeremy ułoży tam swoje życie, bez niej, że wreszcie da jej spokój i nie będzie jej nękał. Jednak chyba się myliła... chyba nigdy nie uwolni się od niego. 
Layla wzięła głęboki wdech, oddychając bardzo szybko. Jej szczęka cała drżała, lecz tym razem nie od zimna, tylko od strachu. Tak się bała, że Jeremy może wrócić w każdej chwili, nawet w takiej chwili jak ta. Blondynka otuliła się ramionami, zwalniając krok. Pomyślała, że już popada w jakieś histerie, musi się otrząsnąć i po prostu sama uwolnić się od Jeremego. Tylko jak to zrobi ? przecież jeśli wyjedzie on po jakimś ją odnajdzie...
To wszystko nie ma sensu - pomyślała delikatnie przymrużając powieki.
Jej szybki krok, nie był już szybkim. Szła powoli, nie przejmując się, że właśnie ludzi na nią patrzą jak na wariatkę. Ale dlaczego wariatkę ? może dlatego, że wszyscy prawie biegli do domu by nie zmoknąć a Layla szła sobie powoli. Nie przejmowała się deszczem, rozmazanym tuszem od rzęs na jej policzkach ani swoimi mokrymi włosami, które moczyły jej zieloną bluzę. Poprawka, bluza była i tak calutka mokra przez deszcz, tak samo jak resztę jej ubrać. Nie wiedziała dlaczego, ale teraz, w tej chwili spostrzegała Londyn w zwolnionym tępię, jak można byłoby to ująć. Widziała ludzi biegnących w stronę domu, widziała duży korek samochodów, który toczył się aż do końca ulicy, widziała dzieci skaczących po kałużach. Na ten widok lekko się uśmiechnęła, od zawsze kochała dzieci. 
Dziewczyna wzięła głęboki wdech i naciągając kaptur na głowę, przyśpieszyła swój ruch. Tak szczerze mówiąc to nie chciała iść do domu, do domu Jeremego. To było niby ich wspólne mieszkanie, lecz Jeremy traktował to jako jego własny lokal i przy okazji więzienie dla Layli. 
Tak, te mieszkanie dla niej było jak te cholerne więzienie, z którego nie można się wydostać.
Gdyby miała gdzie pójść, już dawno by jej tu nie było...
- Przepraszam... - z rozmyśleń wyrwał ją głos jakiejś kobiety, która niechcący ja popchnęła. Layla nic jej nie odpowiedziała tylko posłała kobiecie lekki uśmiech. 
Gdy już miała skręcać w  lewą stronę, usłyszała lekko zachrypnięty głos:
- Layla...- wyszeptał nieznajomy a blondynka cała zesztywniała. Dobrze znała ten głos...
    
                                                                   *****


Rozdział miał pojawić się wcześnie a wiecie, wyszło jak wyszło. Przepraszam! 
Ten rozdział jest okropny, nie podoba mi się! i  nie jestem zadowolona :(  roz mógł wyjść lepiej... ale wgl cud, że coś napisałam! bo wiedzie cierpię na BRAK WENY :( niestety! 
A propo rozdziałów, to spokojnie w roz 4 będzie już te spotkanie Lou z Laylą hehe.
Wgl jak myślicie kto jest tym nieznajomym? :D 
Chciałam też przeprosić, że zaniedbuję wasze cudowne blogi, poprawię się! w ten tydzień nadrobię wszystko! 
I WIELKIE podziękowania dla rey :) no i polecam jej boskiego  bloga ( dajcie jej jakiegoś koma, bo te opowiadanie jest cholernie dobre! )
+ Dodałam nową ankietę! jak czytacie tego bloga to proszę zaznaczcie " Tak" - to dla mnie ważne, bo chcę sprawdzić ilu was jest i kto czyta moje te "wypociny" ,że tak powiem.
No cóż do następnego i komentujcie kochani, bo to dla mnie bardzo, bardzo ważne. 
++ To mój twitter - Bronkaxx  tam możecie zadawać mi pytania na temat bloga i nie tylko

sobota, 14 kwietnia 2012

Rozdział 2

  2.) Things will never change, and our hearts 
      will always separate. Forget about you,
       I'll forget about you...

                                                     Listen to - Unspoken

Layla podniosła głowę omal nie zderzając się głową z jednym mężczyzną. A raczej chłopakiem, który wyglądał na jej rówieśnika. Ich twarze dzieliły zaledwie kilka milimetrów. Jego niebieskie oczy patrzyły na nią głębokim wzrokiem. Wzrok miał spokojny, pewny siebie i  taki pociągający... Layla lekko otworzyła usta, chciała odetchnąć i odwrócić wzrok, lecz nie mogła. Poczuła taką słabość do tych oczu, do tych niebieskich tęczówek, które wyglądały jak spokojne morze, przed wielką burzą. 
On zaś patrzył na jej zielono - niebieskie oczy, które były zaszklone od łez. Widział w nich ból i bezradność, miała też w tych tęczówkach coś tajemniczego i pociągającego. Takich oczu nigdy nie widział, miała takie niezwykłe. Zauważył jak dziewczyna spuszcza wzrok i lekko odsuwa się od niego. Po chwili Louis - bo tak miał na imię chłopak, odwrócił wzrok  beznamiętnie patrząc się przed siebie.  Layla cichutko westchnęła spoglądając na drugiego chłopaka, który miał śliczne czekoladowe paczadełaka. Chłopak uśmiechną się do niej, odwzajemniła uśmiech trochę niepewnie. Jeszcze raz spojrzała na tego chłopka o tych pięknych oczach, który obecnie patrzył nadal przed siebie nieobecnym wzrokiem. Dziewczyna odwróciła głowę i posłała ciche 
" przepraszam " na co chłopak o czekoladowym spojrzeniu zaśmiał się cicho, mówiąc " nic się nie stało ." Layla posłała mu uśmiech, po czym udała się do wyjścia.
 Louis podniósł na nią wzrok i przyglądał się jak powoli znika z jego punktu widzenia...
- Chłopaki co wy tu robicie ? - dobiegł go głos za pleców, brunet odwrócił się i zobaczył Nialla. Wymienił spojrzenia z Zaynem, po czym westchną i powiedział :
- Szukamy cię. - Niall spojrzał na nich dziwnie, po czym lekko kiwną głową ze zrozumieniem.
Zayn wyjął z kieszeni paczkę papierosów, czując chęć zapalenia. Blondyn tylko wywrócił oczami.
- Teraz ty ? - zapytał z irlandzkim akcentem, Zayn tak jak Lou spojrzeli na niego pytająco.
- Layla też chciała zapalić i...ah wy przecież jej nie znacie. - Powiedział Niall, krzywo się uśmiechając do palącego Zayna.
- Layla...- zapytał Louis, co brzmiało raczej jak stwierdzenie niż pytanie. Zorientował się, że musiało to być imię dziewczyny, która na nich wpadła. Niall posłała mu uśmiech i jeszcze raz spojrzał na Zayna, który wypuszczał dym z ust. 
- To co, będziemy tu tak stać ? - zapytał Malik, sprawiając tym, że  Lou tak samo jak i Niall ocknęli się ze swoich rozmyśleń. 
- Nie, możemy już iść bo zgłodniałem. - Westchną blondyn, śmiejąc się cicho. Po czym cała trójka podążyła do drzwi wyjściowych. 

                                                           *****
Dla Harrego poprawił się humor, zdał sobie sprawę, że nie potrzebnie się denerwował. Chociaż nadal czuł jakiś smutek, który siedział w nim. Czuł taką pustkę, bezradność...
Ah, co ta pogoda może zrobić z ludźmi. - Pomyślał, wszystko usprawiedliwiał pogodą, ale czy to tak naprawdę było tylko przez deszcz i szare chmury ?
Leżał tak bezradnie na łóżku z zamkniętymi powiekami i myślał. Sam nie wiedział dokładnie o czym rozmyślał, wiedział jednak, że było mu cholernie smutno. Nawet nie wiedział z jakiego powodu. Lekko otworzył swoje zielone paczadełka i spojrzał na okno, jak spływały po nim krople ciężkiego deszczu. Wiatr wiał tak, że od czasu do czasu można było go usłyszeć. Było mu zimno. Chciał właśnie teraz poczuć jak ktoś go przytula, poczuć czyjeś ciepło... 
Gwałtownie się poruszył, kiedy usłyszał jak ktoś dobija się do jego drzwi. Powiedział ciche " proszę " i podniósł się do pozycji siedzącej. To był Liam, który uśmiechał się do niego pogodnie. Jednak kiedy zauważył minę bruneta od razu spoważniał i przyglądną mu się uwarzenie.
- Harry, wszystko w porządku ? - zapytał przyjaznym głosem, a Harry wymusił się na uśmiech.
- Tak. - Odpowiedział króto. Liam lekko się do niego uśmiechną i poklepał po plecach.
 Blondyn chciał jeszcze coś powiedzieć, lecz nie pozwolił mu na to jego telefon, który właśnie zabrzęczał. Dostał wiadomość, zaciekawiony Liam szybko wyciągnął telefon z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz. Zobaczył krótki napis " nowa wiadomość od : Zayna x ." Blondyn odczytał krótką wiadomość, która brzmiała tak :
" Już wracamy z naszą zgubą. Lou uparł się by kupić procenty a Niall jedzenie, więc szykuję się mały seans filmowy dziś wieczorem! x ." Liam zaśmiał się, lecz po chwili na twarzy chłopka pojawił sie lekki grymas. Przypomniał sobie, że dziś miał się spotkać z Danielle. Odpisał, więc krótkie " Miałem spotkać się z Dani. "
Po krótkim czasie dostał odpowiedź  " To zaproś ją do nas. " Chłopak pomyślał, że to może być dobry pomysł, więc szybko napisał sms'a do swojej dziewczyny.  Harry przyglądał się temu wszystkiemu z zaciekawieniem, i co chwila zerkał na uśmiechniętego blondyna. Payne poczuł na sobie wzrok bruneta, więc zaraz mu wszystko wytłumaczył o co chodzi. Następnie razem w dwójkę zeszli na dół do salonu. Danielle miała przyjść za godzinę, a przez ten czas Liam chciał trochę ogarnąć dom z Harrym. Jednak dla loczka wcale nie uśmiechało się sprzątanie, z grymasem zwlókł się z kanapy i zaczął pomagać dla swojego przyjaciela.


Reszta chłopaków pojawiła się w domu równo o trzynastej. Do domu jako pierwszy wszedł Niall, trzymając w obu rękach dwie wielkie paczki chipsów. Za nim wszedł Zayn a na samym końcu Lou, który trzymał w ręku reklamówkę z alkoholem. Chłopacy trochę się zdziwili, kiedy zobaczyli  Harrego, który zamiatał podłogę. Lou zaśmiał się, jednak zaraz tego pożałował, bo został obdarowany morderczym spojrzeniem od Stylsa.
- Jak dobrze, że już jesteście Danielle będzie za piętnaście minut. - Wyszczerzył się Liam, podbiegając do nich. Harry westchną i zamruczał z niezadowoleniem.
- Chyba wystarczy tych porządków..- Powiedział odkładając szczotkę i niewinnie uśmiechając się do Liama, który się już nie uśmiechał.
- No co ? -zapytał, na co Liam tylko westchną i pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Cały Harry...- Wymamrotał Payne cicho śmiejąc się.
Niall i Louis poszli przygotować jedzenie a Zayn, Liam i Harry udali się do salonu by poszukać jakiegoś dobrego filmu, którego mogli by oglądnąć i takiego, który by też spodobał się dla Dani. Zayn od razu rzucił się do wszystkich płyt z filmami i zaczął je oglądać, podobnie zrobił Harry. Jedynie Liam zachował się normalnie i zamiast rzucić się na płyty tak jak jego przyjaciele, on spokojnie sobie usiadł na podłodze.
- A ten ?! - Wrzasnął podekscytowany Zayn wyciągając płytę z napisem " Notebook." Chłopacy spojrzeli na niego dziwnym wzrokiem.
- Chcesz oglądać jakieś romansy ? - zaśmiał się Liam, za co dostał poduszka w głowę od oburzonego Zayna.
- Twoja dziewczyna by nie narzekała, a po za tym lubię oglądać takie filmy... - wyjaśnił pakistańczyk, chłopacy zaśmiali się, lecz Harry nagle spoważniał mówiąc :
- Lubię ten film, możemy go nawet oglądnąć. - Popatrzył na Liama, który miał bardzo dziwną minę.
- Na prawdę chcecie to ogladać ? - spytał zdziwiony blondyn.
- Ja chcę ! lubię patrzeć jak Harry się wzrusza. - Zaśmiał się Zayn, patrząc na Harrego, który zarumienił się i odwrócił wzrok.
- Wcale nie wzruszam się...- wyszeptał, spoglądając na Zayna i mrużąc wrogo oczy.
- A co było jak oglądaliśmy Titanica ? płakałeś jak dziecko.. - Przypomniał mu Malik.
- B... bo to było smutne ! a po za tym...boże o czym my gadamy ! oglądamy to do czy nie ? - zapytał loczek lekko jąkając się.
- Nie ! żadnych romansideł ! - wydarł się Nialler z kuchni, który robił popcorn w mikrofali. Louis zaśmiał się i spojrzał na blondaska.
- No co ? nie lubię takich filmów wole jakiś dobry horror. - Wyjaśnił, posyłając mu uśmiech. Po czym poszedł w stronę szafki i wyjął z niej wielką zieloną miskę. Następnie wyjął popcorn z mikrofali i wsypał całą zawartość do zielonego naczynia. Lou cały czas mu się przyglądał jednocześnie wypakowując z reklamówki piwa, które kupili. Był daleko myślami stąd, nadal przed oczami miał spojrzenie tej blondynki. Była taka inna, nie znał jej ale to wiedział...
- Louis ! - machnął mu przed oczami Niall. Brunet otrząsną się i spojrzał na Irlandczyka.
- Co ? - zapytał.
- Nic, wydajesz sie taki zamyślony... - Wyjaśnił, patrząc na swojego przyjaciela, który tylko wzruszył ramionami i powrócił do swojego zajęcia. Może Niall ją zna ? - pomyślał Lou, ale po co to mu wiedzieć, przecież jej nie zna. Po co w ogóle o niej myśli ?! Westchną dosyć ciężko, próbując za wszelką cenę wyrzucić z myśli tą nieznaną mu blondynkę.
- Na pewno nic ci nie jest ? - upewniał się zmartwiony Niall.
- Nie.- Odpowiedział mu krótko i stanowczo. Po czym wyrzucił reklamówkę do kosza i wziął butelki z piwem, z zamiarem zaniesienia ich do salonu.                                                                     
                                                                  *****
Layla siedziała skulona koło okna. Nie wiedziała co ze sobą zrobić, nie miała gdzie się podziać. Poczuła lekki uścisk w brzuchu, zdziwiła się. Chyba pierwszy raz poczuła się głodna, może nie pierwszy raz no ale ostatnio w ogóle nie była godna. Leniwie zwlokła się z parapetu, na którym siedziała i poszła zrobić sobie coś do jedzenia.
Gdy otworzyła lodówkę, nie zobaczyła tam wiele produktów. No kochana, czas zrobić zakupy - pomyślała.
Wyjęła jajka i postanowiła, że zrobi sobie jajecznicę. Z szafki wyjęła patelnię i olej, po czym zaczęła przyrządzać swoje danie. Jajecznica była gotowa po jakiś dziesięciu minutach. Layla postanowiła zrobić jeszcze sobie tosty, a gdy miała już wszystko przyrządzone zabrała się za jedzenie. Po posiłku posprzątała po sobie i znowu udała się do swojej sypialni. Zdjęła z siebie swój sweter, po czym zsunęła z nóg czarne rurki. Gdy została w samej bieliźnie z szuflady wyjęła czysty luźny podkoszulek i krótkie szorty. Założyła wybrane ciuchy i podeszła do łóżka, gdzie leżała jej torba. Z niej wyciągnęła czerwoną zapalniczkę i paczkę papierosów. Szybko otworzyła swoje wielkie okno i wyciągnęła jednego papierosa, odpalając go. Przymknęła powieki, zaciągając się dosyć mocno. I właśnie w tej chwili przypomniało jej się co do niej mówił ten blondyn, Niall. Powiedział, że " palenie jest złe" i niestety musiała mu przyznać rację. Niszczy tym swoje życie ale już i tak miała je zniszczone... Więc nie przejmowała się tym czy pali czy nie pali.
Zgasiła papierosa i wyrzuciła przez uchylone okno, po czym szybko wskoczyła pod kołdrę, zakrywając się nią. Była zmęczona tym dniem, tym wszystkim. Więc z zaśnięciem nie miała problemu, od razu zapadła w krainę snów. Jednak przed tym snem pomyślała o jego twarzy.Nie o Niallu, ani  o Jeremy... Pomyślała o tym brunecie.. O Louisie...

                                                                   *****

 No i znowu musieliście czekać tyle czasu na tak nudny rozdział jak ten :/
Przepraszam, że dodaje tak rzadko rozdziały. Obiecuję, że to się zmieni, ale tylko pod jednym warunkiem.. musicie komentować ! trochę się zawiodłam na was, bo mam aż 42 obserwujących a komentarzy pod rozdziałem pierwszym było 21 ale od tego odjąć moje 3 komentarze to jest tylko 19 komentarzy :(
Wiem, wiem jestem wymagająca i po prostu nie czuje sie nasycona tymi waszymi komentarzami xD
Więc dawajcie komy !! Najlepiej takie długie, możecie nawet opisać co wam się podobało bla bla blaa. Oczywiście uwagi też będę przyjmowała.
+ zaczynam pisać już rozdział trzeci, by jak najszybciej dodać trójkę <3
Pozdrawiam...ah! i też chcę podziękować za te wasze miłe komentarze pod rozdziałem pierwszym, kochaaam was!

środa, 4 kwietnia 2012

Rozdział 1


     1.)  Everything you are is everything I'm not                     
         Night and day,light and dark.  
                                               
                                                  Listen to - Love and Hate
Wszytko od początku...
Dźwięk kropli deszczu, odbijających się od parapetu obudził Layle. Otworzywszy swoje drobne powieki, poczuła chłodny wiatr, który wpadał przez uchylone okno. Zrobiło się jej zimno, więc szybko zakryła się puszystą kołdrą. Nie chciała się budzić. Chciała po prostu zamknąć swoje powieki, zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Jednak wiedziała, że to jest niemożliwe, że musi przejść przez to bolące, chore życie. Ciężko westchnęła, patrząc bez celu na okno, które było uchylone a wiatr pieścił długą kremową zasłonę. Niebo zakrywały gęste i grube chmury, które miały ciemny kolor. Wydostała się z pod kołdry i ruszyła w stronę lustra. Widząc swoje odbicie, wzdrygnęła się lekko. Jej drobne ciało zasłaniała jedynie jej czarna bielizna. Jej długie potargane, ciemne blond włosy opadały na jej chude, drobniutkie ramiona. Twarz miała bladą. Oczy całe podkrążone, całe czerwone od płaczu...(?) 
Jeszcze raz spojrzała na swoje ciało. Była chuda... Nic nie jadała prawie przez  trzy dni. Piła tylko wodę, nie licząc tabletek uspakajających, którymi codziennie się zajadała. Przeczesała  drobną dłonią swoje włosy. Po raz kolejny cichutko westchnęła, idąc w stronę okna, za którym malował się obraz, szarego Londynu. Przymknęła powieki. Wiatr gładził  ją po jej delikatnej twarzy. Była pogrążona we własnych myślach. Cały czas myślała, nad tym co będzie dalej... Jeremy od niej odszedł, po prostu wyjechał. Napisał jej jedynie małą karteczkę o treści, "Wyjeżdżam. Nie próbuj wyjechać, bo sama dobrze wiesz, że beze mnie sama sobie nie poradzisz. Niedługo do ciebie wrócę." 
Tak, zawsze tak robił. Zostawiał ją, później wracał i tak w kółko, bez końca. Chciała wyjechać, zostawić go, lecz bała się. Bała się, że sobie nie poradzi. Można było nawet powiedzieć, że była uzależniona od niego. Tak cholernie ją bolało to, że nie może mieć normalnego życia. No bo jak wygląda jej życie z Jeremym ? ciągłe kłótnie, które kończyły się rękoczynami. Wykorzystywanie, zmuszanie do brania narkotyków, i wiele innych okropnych rzeczy. Nie pozwalał jej odejść powiedział, że jest ona jego własnością i nikt nie może jej mieć. Czasami ją bił, i nawet nie przepraszał za te czyny. Zapewniał ją, że ją kocha, ale tak na prawdę była tylko jego zabawką. Jednak on tej zabawki nie chciał puścić, bo bał się żyć sam. Jeremy był typu bad boy'a, palił, pił, wdawał się w bijatyki... 
Jedną z najokropniejszych rzeczy w tym wszystkim jest to, że Layla stawała się jak on.  Niedbała o swoje życie, nie uśmiechała się, nie kochała....Bo nie miała dla kogo. Na początku myślała, że kocha Jeremiego a on ją. Lecz to wszystko było jedynie jego chorą grą. Gdyby mogła cofnąć czas, zrobiła by to. 
Gwałtownie otworzyła swoje zmęczone powieki, nie chciała rozmyślać o tym. Nawet nie zauważyła kiedy jej szczęka zaczęła drżeć od zimna. Co miała się dziwić, stała w samej bieliźnie do tego przy otwartym oknie. Szybko je zamknęła. Wzięła koc, który leżał na łóżku i okryła się nim, udając się  w stronę kuchni. Gdy dotarła do celu, usiadła na blacie i sięgnęła po paczkę papierosów. Wyciągnęła jednego i odpaliła go, zaciągając się. Wypuściła z ust, szary dym, zaciągnęła się ponownie. Pomyślała, jaką niesamowitą moc ma ten narkotyk, że choć na kilka sekund zapomina się o własnych problemach. Wypaliła jeszcze kilka, a pozostały popiół strzepnęła na ziemię. Miała ochotę zapić się, na tyle mocno, by po przebudzeniu nie pamiętać niczego, ani dnia dzisiejszego, ani poprzednich. Tak bardzo chciała przestać o tym myśleć. Zajrzała do barku, jednak nie zauważyła w nim żadnego alkoholu, tylko puste butelki. Postanowiła pójść do sklepu, jednak widząc w lustrze swoje odbicie ruszyła wpierw do łazienki. Wyciągnęła z szafki swój rozciągnięty turkusowy sweter, którego włożyła przez głowę. Na wychudzone nogi wsunęła czarne rurki. Związała włosy w niedbałego koka, i wciągając leżące w przedpokoju trampki i wyszła z domu. O mało co nie zapomniawszy o zamknięciu drzwi.
                                                                             
                                                                     ******
 W domu panowała przyjemna cisza. Harry ciesząc się tym, zaparzył sobie kawy i zrobił trzy tosty. Następnie rozsiadł się na krześle. Spojrzał na swoje wypieki uśmiechając się lekko. Wziął jednego, a gdy już miał wziąć pierwszego kęsa, ktoś bezczelnie mu przerwał, zabierając tosta. Brunet burkną coś niezrozumianego pod nosem i odwrócił się za siebie, by móc spojrzeć na osobę, która zabrała mu jego pożywienie. Jego oczom ukazała się roześmiana twarz Louisa, który spokojnie jadł jego śniadanie za niego. Lokaty obdarował go wrogim spojrzeniem, na co Louis roześmiał się jeszcze bardziej, siadając koło niego. 
-Chleb jest w szafce koło okna po lewej stronie,toster jest na blacie naprzeciwko ciebie,masło swobodnie sobie stoi w lodówce, w szufladce po lewej stronie, tak samo jak dżem. Więc możesz spokojnie ruszyć swój tyłeczek i iść sobie zrobić.-Burkną Harry, Louis puścił do niego oczko, ponownie uśmiechając się. Sięgną po jego kawę, biorąc małego łyczka, ponieważ kawa była jeszcze gorąca. Lokaty po raz drugi obdarował go morderczym spojrzeniem. Na co Louis tylko cicho westchną odkładając jego kawę. 
- Co, moje kochanie nie ma dziś humorku? - zapytał, lecz nie odzyskał  odpowiedzi.-Harry...? - machną mu przed oczami ręką. 
- Chyba cię słyszę. - Westchną 
- to się cieszę, bo już myślałem, że nie kontaktujesz. - Harry przewrócił tylko oczami i poszedł zrobić ponownie tosty. 
- Oh ! zrób też dla mnie ! - krzykną ktoś z góry, schodząc po schodach. Głos zapewne należał do Zayna. Harry wkurzył się, to prawda nie miał dziś za dobrego humoru. Może to przez tą pogodę ? a może przez to, że się nie wyspał ? sam nie wiedział... 
- Wiecie co ?! chyba was obdarowano takim cudownym darem jak ręce czy nogi. Więc spokojnie możecie sobie zrobić te cholerne śniadanie ! -krzykną wkurzony Harry, wybiegając na górę po schodach, do swojego pokoju. Zayn staną w kuchni jak w ryty, zastanawiając się czy może coś złego powiedział. Louis doskonale wiedział o czym myśli czarnowłosy, więc od razu pokręcił przecząco głową. Uspakajając go i uświadamiając, że jest niewinny, całej tej sytuacji.
-Ma zły humor... pewnie się nie wyspał. - Wytłumaczył Lou, na co Zayn lekko kiwną głową na znak zrozumienia.
- A właściwie gdzie jest Niall ?-spytał Pakistańczyk.
- Sam nie wiem... chyba gdzieś poszedł. Mówił coś, że idzie się przejść. - Odpowiedział po chwili zamyślenia, Lou.
- W tą pogodę... i to o takiej godzinie?-zdziwił się Zayn, tamten tylko kiwną głową.
 
Irlandczyk spokojnie spacerował po parku. Po prostu chciał się przejść, nie żeby od razu coś się działo. Miał tylko ochotę się przewietrzyć. Tak wiedział, że wybrał sobie marny dzień na spacery, lecz szczerze mówiąc nie przeszkadzał mu deszcz. Wędrował po małej uliczce, nie było za wiele ludzi, z czego szczerze mówiąc się cieszył. Nagle przypomniał sobie, że nie zjadł śniadania, co jak co, ale Niall zapomniał o śniadaniu ? sam sobie się dziwił. Niedaleko zauważył mały sklepik, więc od razu udał się w jego stronę. Gdy dotarł  do małego spożywczego sklepu, otworzył szklane drzwi i wszedł do środka. Przemieszczał się koło półek z jedzeniem, zatrzymując się koło słodyczy, wziął dwie paczki żelek. Po czym poszedł za nie zapłacić.                                                                                            
                                                           ******
Layla stała już pod sklepem, ze swoim zakupem w rękach. A tak mniej więcej z paczką papierosów i butelką whisky.Bez zastanowienia otworzyła butelkę, biorąc z niej wielkiego łyka.
Skrzywiła się na sam smak alkoholu, spojrzała na butelkę marszcząc brwi. Wzięła kolejnego łyka, nie przejmując się tym ,że właśnie stoi pod sklepem. Nikt jej nie widział, bo w sumie nikogo prawie nie było, bo kto normalny chodziłby po mieście w taką pogodę ?
Piła zachłannie nie odrywając się od butelki, nagle zakrztusiła się. Od razu oderwała swoje drobne wargi od alkoholu, zakryła dłońmi swoje usta kaszląc przy tym dosyć mocno. Bez zastanawiania się, wyrzuciłam alkohol do pobliskiego kosza. Papierosy jak i portfel, schowała do tylnej kieszeni swoich spodni. Wzięła głęboki wdech i ruszyła w dość dobrze znanym jej kierunku. Zawsze tam chodziła, gdy miała jakiś problem, lub po prostu chciała pobyć sama.
Ominęła wielki park, po czym skręciła w prawo, a jej oczom ukazało się parę bloków i sklepów.
Na samym końcu uliczki był duży, stary opuszczony hotel. Tak to właśnie tam się wybierała. Dziwiło ją to, że jeszcze nikt nie zlikwidował tego hotelu, ani nic. Po prostu tu sobie stał, miał już swoje lata, ale i tak było w nim coś magicznego i przyciągającego. Tak przy najmniej uważała Layla. Chwyciła za złotą klamkę, na szczęście drzwi były otwarte. Uchyliła je wchodząc do środka, ujrzała dobrze znany jej widok...
Rozglądnęła się dookoła, ostrożnie stawiając swoje kroki na skrzypowatej podłodze. Minęła recepcje, następnie jakieś miejsce z fotelami, małym stolikiem i wielką szafą, na której kiedyś były poustawiane książki. Zatrzymała się koło ściany, na której były zawieszone duże czarno-białe obrazy. Lubiła na nie patrzeć, na wszystkich obrazach był namalowany Paryż. Uśmiechnęła się, przypominając sobie te czasy kiedy ona sama była w Paryżu. Tak, to prawda była w tym przepięknym mieście, gdy miała piętnaście lat. Była tam jeszcze ze swoimi rodzicami w wakacje. Właśnie... jej rodzice, na te słowo od razu posmutniała. Jej mama i tata wyjechali do Włoszech, oczywiście namawiali córkę by jechała z nimi ale ona uparcie chciała zostać, razem ze swoim chłopakiem Jeremym. Żałowała teraz swojej decyzji, gdyby tylko mogła wrócić do swoich rodziców, do Włoszech. Niestety Jer jej nie puści. Tutaj w Londynie nie miała nikogo, jej rodzice wyjechali, tak samo jak reszta rodziny. W sumie tutaj miała  ciotkę i babcie, lecz mieszkały gdzieś poza miastem.
Pociągnęła nosem biorąc głęboki wdech, po czym udała się w stronę windy. Gdy stanęła koło niej, weszła do niej i nacisnęła malutki przycisk, który prowadził na samą górę. Dziwiła się, że jeszcze działała...
Gdy winda się zatrzymała na ostatnim piętrze, dziewczyna wyszła z niej udając się w stronę drzwi. Otworzyła je i zaczęła się wspinać po malutkich schodkach, mogła już poczuć lekki wiatr, który tarmosił jej niedbałego koka. Gdy już pokonała schody, zobaczyła śliczny krajobraz całego Londynu, tak... dotarła tam gdzie chciała. Rozglądnęła się dookoła, po czym usiadła, patrząc na szare miasto. To było jej ulubione miejsce, a raczej ulubiony dach. To może zabrzmieć trochę dziwnie i śmiesznie, lecz lubiła tu siedzieć, na tym wielkim dachu. Najbardziej lubiła patrzeć na ten śliczny krajobraz. Nie była dziś za ładna pogoda, można było usłyszeć jak małe kropelki deszczu spadały na dach, a wiatr wiał wydajać z siebie groźny gwizd. Layla zamknęła oczy, wdychając zimne powietrze. Nawet nie zauważyła kiedy po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Po raz kolejny tego dnia, płakała. Lecz tym razem płakała z tęsknoty. Tęskniła za rodziną, za normalnym życiem, tęskniła nawet za miłością. Tak bardzo brakowało jej czyjejś miłości, chciała wreszcie się zakochać. Dotarło to do niej już dawno, że Jeremym był jej tylko zauroczeniem. Żałowała, że go w ogóle poznała. Nigdy się o nią nie troszczył, nie kochał. A ona właśnie potrzebowała czyjejś troski i czułości...
Zaczęła cicho szlochać, otulając się ramionami...
Gwałtownie otworzyła oczy, gdy tylko usłyszała czyjeś kroki. Wystraszona rozglądnęła się dookoła, lecz nikogo nie było. Ponownie przymknęła powieki, dopiero po minucie usłyszała te same odgłosy... czyjeś kroki. A gdy otworzyła oczy, ujrzała przed sobą twarz jakiegoś chłopaka, blondyna o niezwykle pięknych oczach. Chłopak posłał jej ciepły i przyjazny uśmiech.
- Hej... wszystko w porządku ? - zapytał, Layla patrzyła na niego badawczym wzrokiem.
Znała go? może to był kolejny koleś, który szukał Jeremego, żądając od niego kasy ?
Chociaż blondyn nie wyglądał na takiego, który żądał pieniędzy. A może, Jer wysłał go by sprawdzić co z Laylą, czy przypadkiem nie uciekła. Szybko sobie uświadomiła, że nic nie odpowiada, więc szybko otrząsnęła się, pytając :
- Znamy się ? - blondyn zaśmiał się pod nosem.
- Nie, nie znamy. Jestem Niall - uśmiechną się przyjaźnie.
- Dobrze, a więc Niall... co ty tutaj robisz ? - zapytała, Niall wzruszył ramionami, siadając koło niej.
- Tak se przyszedłem... często tutaj przychodzę. - Odpowiedział
- Nigdy cię tutaj nie widziałam. - Wyznała mu, lekko się uśmiechając. Niall odwzajemnił uśmiech, zastanawiał się co ona tu robi ? i dla czego ma zapłakane oczy. Nie znał jej, a już miał chęć jej pomóc.
- Jestem Layla... - uśmiechnęła się ponownie, wycierając ręką swoje policzki, które były mokre od płaczu.
- A ty, co tutaj robisz ?-spytał po chwili blondyn.
- Nie wiem... lubię tu przychodzić. - Westchnęła, Niall wiedział, że coś się stało i musiała mieć jakiś problem... ale głupio mu trochę było, tak od razu pytać o to. Przecież jej nie znał, zawsze lubił wszystkim pomagać, i tak samo jak teraz, chęć pomocy zwyciężyła. Musiał o to zapytać...
- Coś się stało ? - spytał, dziewczyna spojrzała na niego lekko marszcząc brwi.
- Eee... tak, stało się. Popełniłam kilka  błędów i teraz muszę za nie płacić, - wyszeptała. Irlandczyk spojrzał na nią smutnymi oczami, nadal nie wiedząc o co chodzi.
- Ale nie chcę o tym rozmawiać. - Powiedziała chłodno, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Blondyn widząc to skrzywił się.
- Nie pal. - Powiedział, Layla spojrzała na niego jak na głupka.
- Słucham ? nie znasz mnie i nie...
- Palenie jest złe...-przerwał jej, wyrywając papierosa z ust i łamiąc go na pół.
- Ej ! - wrzasnęła, świetnie znała go może od pięciu minut i już prawi jej kazania, jak by byli dobrymi przyjaciółmi - pomyślała.
- To moje życie mogę robić co mi się podoba. - Powiedziała szorstko
- wiem... ale niedługo  przez te palenie, nie będziesz miała tego życia. - Westchną, ona tylko przewróciła oczami. Następne dziesięć minut spędzili w milczeniu. Nie wiedziała dla czego ale polubiła go, wymienili ze sobą tylko kilka zdań a ona zdołała go już polubić. Blondyn też ją polubił, chociaż nadal nie wiedział czemu siedzi tu zapłakana, lecz nie dziwił się czemu nie chce mu powiedzieć. Znali się dopiero kilka minut nie znała go, a on nie znał jej, w tym był problem. Spojrzał na dziewczynę, patrzyła na Londyn smutnymi oczami. Chciał jej jakoś poprawić humor, nagle przypomniał sobie, że nadal została mu paczka żelek. No co ? jeśli mu żelki poprawiają humor, to może i jej pomogą, pomyślał. Wyjął opakowanie, Layla nawet nie spojrzała na niego.
- Layla... - wyszeptał, ta na niego spojrzała pytającym spojrzeniem.
- Chcesz żelek ? - zapytał, wymachując przed nią opakowaniem słodkości. Blondynka roześmiała się, jednak po chwili na jej twarzy zawitał lekki grymas. Przecież nie mogła się z nim śmiać ani rozmawiać. Jeremy zawsze zabraniał jej się przyjaźnić, gdyby dowiedział się, że z kimś się zadaje wpadłby w szał. Nie może pozwolić sobie na żadne przyjaźnie. Nie może...
- Nie dzięki ja... muszę już iść. - Powiedziała, szybko wstając, Niall nie wiedział co się dzieje.
- Coś się stało ? - zapytał, uświadamiając sobie, że zadaje te pytanie dziś już chyba z trzy razy.
- Nie, nie...jest okey. Miło było mi cię poznać Niall. - Zmusiła się do uśmiechu, pośpiesznie odwracając się do przodu."Boże Layla, zachowujesz się jak wariatka, to tylko człowiek"- mówił jej jakiś przeklęty kłosik w głowie. Sama zastanawiała się czy trochę nie przesadza, w sumie nie ma tutaj Jera. Po za tym, nie robiła przecież nic złego, czy rozmawianie z kimś jest jakąś zbrodnią ? zastanawiała się. Już chciała iść do wyjścia, lecz na jej nieszczęście, niechcący wpadła na kogoś. Przeklęła pod nosem, unosząc głowę do góry, by spojrzeć na osobę,  z którą się zderzyła. Jej oczom ukazało się dwóch nieznanym jej mężczyzn...


                                                                     ******



I oto rozdział pierwszy :) Mam nadzieję, że się wam  spodobał.
 Przepraszam, że tak długo czekaliście na ten rozdział. Teraz mam dwa tygodnie wolnego więc myślę, że przez ten czas coś wymyślę. Chcę podziękować curllss za pomoc przy pisaniu, polecam jej bloga w którym się zakochałam! - http://lovesuucks.blog.onet.pl/
I tak przy okazji polecam też drugiego bloga mojej kochanej przyjaciółki,
Blan -http://we-never-leave-you.blogspot.co.uk/
Tytuł bloga (którego napisałam po angielsku) jest tekstem z tej piosenki Love and Hate

Po polsku oznacza on -  " Wszystko czym jesteś,jest wszystkim czym ja nie jestem,noc i dzień światło i ciemność. "
Kolejna rzecz...Wow, tyle komentarzy pod prologiem ? jesteście kochani ! Dziękuję wam, komentarze są dla mnie bardzo ważne, i mam nadzieje,że pod tym rozdziałem też będzie tyle komentarzy, bo skoro tyle was tu jest :P  
A więc do następnego, komentujcie!

Buziaki ;*

niedziela, 11 marca 2012

Prolog

Otworzyłem drzwi, w mieszkaniu panował mrok. Wolnym krokiem zmierzałem w stronę włącznika światła. Zapaliłem je pomieszczenie rozświetliło się, a wszystkie wspomnienia wróciły w ułamku sekundy. Wszedłem do salonu, rozglądając się. Moją uwagę przykuła książka. Tak, to ta sama, którą Layla czytała chyba ze cztery razy, wzruszając się, gdy opowiadanie dobiegało końca. Zawsze ją czytała czekając na lepsze zakończenie. Spoglądałem na nią wtedy gdy czytała i uśmiechałem się lekko, na co odwzajemniała uśmiech i kazała sobie nie przeszkadzać.
Tak jej uśmiech był bezcenny,uśmiechnąłem się lekko na te wspomnienie.
Ruszyłem w stronę kuchni w celu napicia się wody. Wyciągnąłem rękę i niefortunnie trafiłem łokciem kubek, który leżał na blacie stołu. To była jej nie dopita kawa...
Wszystko mi ją przypominało- książka, kubek...Wszystko. A najbardziej mnie bolało to, że nie wróci, że odeszła...
Nadal stałem w kuchni a do moich oczy dopierały się łzy,jednak nie chciały swobodnie sobie popłynąć. Przymknąłem powieki,ciężko było mi oddychać,sam nie wiem dla czego ale oddychałem szybko i nierówno...
Miałem tego wszystkiego dość. Miałem dość życia bez niej. Pobiegłem na górę. Chciałem po prostu zaszyć się gdzieś, uciec od tego wszystkiego.Otworzyłem drewniane drzwi od sypialni. W pokoju było wielkie dwuosobowe łóżko. Podszedłem do niego i opadłem na nie. Jak na dokładkę na jedwabnej pościeli leżała jej bluzka. Delikatnie wziąłem skrawek materiału w dłonie. Pachniał on jej lekkimi perfumami. Oklapłem na poduszkę przytulając do siebie jej czarną bluzkę. Zaciągnąłem się jej zapachem, wspominając jak leżała koło mnie na tym łóżku. Zawsze gdy się budziłem, witała mnie swoim pogodnym uśmiechem. Poganiała mnie, żebym wstawał, bo jest już późno.Właśnie tego mi brakowało. Jej uśmiechu, jej głosu, który brzmiał, jak gdyby był głosem anioła, nie człowieka. Nie był piskliwy ani głośny; był niski i taki pociągający... Brakowało mi też jej błękitnych oczu, które wpadały w odcień zielonego koloru. W tych oczach zawsze się gubiłem. Brakowało mi nawet jej zapachu,pachniała wanilią połączoną z jakimś nieznanym mi zapachem. Nie oszukujmy się, ona nie wróci, a to wszystko moja wina, moja.To ja nawaliłem...
Dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane? dla czego tak się stało?czy wróci do mnie?-na żadne z tych pytań nie znałem odpowiedzi.
Nienawidzę życia! dla czego musiałem akurat na nią trafić?! no do jasnej cholery,czemu powiedzcie mi!!
Nie wytrzymałem i zacząłem głośno szlochać, przyciskając bluzkę do swojej piersi. Nie żałowałem łez, po prostu spływały sobie swobodnie po moich zimnych policzkach. Było mi zimno, cała moja szczęka drżała od chłodu i płaczu.
-"Nie mam po co żyć, nie ma jej, nie ma mnie."- pomyślałem nadal płacząc. Z trudem przełykałem ślinę, a o oddychaniu  to już nie wspomnę. Przymknąłem powieki. Przed oczami ukazał mi się zarys jej twarzy, błękitnych oczu, malinowych ust i jej bladej twarzy.Była najpiękniejszą dziewczyną którą znałem.
-Kocham cię Layla i zawsze tak będzie, choćby się palio i waliło.- Wyszeptałem w jej bluzkę. Moje rozmyślanie o niej ktoś przerwał. Właśnie, kto to? Odwróciłem się, a w progu stała jakaś postać, która wyszeptała jedno, krótkie słowo:
-"Louis"....